FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 18. WYROKI LOSU, CZYLI ZALĄŻEK WYSOKIEJ RADY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Orgrim
Mędrzec Imperium



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram

PostWysłany: Wto 12:45, 24 Paź 2006 Powrót do góry

* * *

-Sala Enathandu od wieków pozostaje zamknięta...-rzekł Ortanos, gdy po wieczerzy przemierzali z Daemarem korytarze Bursztynowej Wieży. – Sam już ledwie pamiętam ostatnie zgromadzenie Rady. Ileż to już czasu minęło od tamtego spotkania?
-Czterysta z górą lat, mój bracie. Tyczyło się nadchodzącej wojny z Korfadhorem, nazwanej później Wojną Żelazną, pamiętasz?
Mag w zamyśleniu pokiwał głową.
-Pamiętam... W dalszym ciągu jednak nie uważam, by wojny z Czarnoksiężnikiem, jak zwą go na zachodzie, wymagały równie wiele uwagi, co z Urigrothem. Sam przyznasz, że chociaż krwawa, aliści nie była ona tak znaczącą, jak naonczas mówiłeś...
-Tak, mogłem się cokolwiek mylić w tej kwestii – Daemar nieco spochmurniał. – Tym bardziej muszę to przyznać teraz, gdy prawdziwym i jedynym zagrożeniem pozostał Mroczny.
-Jakże to „jedynym”? Co chcesz mi powiedzieć? – Ortanos przystanął i spojrzał w twarz towarzysza.
-Czy naprawdę o niczym nie wiesz, przyjacielu? Zawsze najlepiej znałeś tajemnice tego świata, co się zatem zmieniło? – Daemar utkwił zdumiony wzrok w obliczu maga, jednak nie znalazł odpowiedzi. – Korfadhor został zgładzony... ręką swojego ojca. Przed około siedmioma laty. Wówczas to Ilimorien opustoszało.
Każde z wypowiedzianych przez niego zdań wprawiało Ortanosa w coraz większe zdziwienie, które jednak usilnie starał się ukryć. Stał przez chwilę nieruchomo, po czym bez słowa ruszył dalej w głąb korytarza.
-...Jak to możliwe, byś o tym nie wiedział? – zaczął ponownie Daemar zrównawszy się z nim krokiem. – Dla mnie także było to zaskoczeniem, ale przecież Tobie wszelkie wieści przynosił Orinin! Gdzie on teraz jest? Próbowałem się z nim skontaktować, jednak nie mogłem go odszukać. Nie tylko ja z resztą...
-Ja także nie miałem z nim kontaktu od wielu Athinów – przemówił w końcu Ortanos. – Orinin zniknął. Nie mam pojęcia, gdzie może być... Nie potrafię wyczuć jego aury. Być może powrócił na Sormithiar?...
-Wiesz dobrze, że nigdy nie potrafił gościć tam zbyt długo. Tam, ani nigdzie indziej. Poza tym – dodał po dłuższym namyśle – wiele złego się tam teraz dzieje. Stanowczo zbyt wiele złego!... Byłby pierwszym, który by opuścił Nieśmiertelne Ziemie.
-Doprawdy zaskakujące wieści przynosisz. Ponad wszelką miarę niezwykłe! Bardzo przy tym niepokojące... – zmarszczona twarz mocno sposępniała i zmieniła się. Nabrała nieco piaskowej barwy i w pewnym sensie także konsystencji. – Opowiedz mi zatem wszystko, co wiesz...
Daemar przedstawił Ortanosowi całą historię swojego spotkania z wysłannikiem Sormithiaru. Opowiedział o powrocie marnotrawnej córy Eilorów, oraz ich złudnym triumfie nad Mrocznym, który szybko okazał się klęską, mogącą sprowadzić Wielki Kres na Rozległe Krainy. Mówił o toczących się nieustannie zmaganiach z uwolnioną istotą Malgadora, które pochłaniają niemal całą moc i uwagę Eilorów, a także o szaleńczym planie spętania jej w zaklętym klejnocie.
Ortanos słuchał w ponurym zamyśleniu przesypując z ręki do ręki ziarna piasku chwilę wcześniej tworzące jego ciało. Milczał. Jego twarz zdawała się nie posiadać żadnego wyrazu, niby bezduszny kamienny posąg, na którym upływ wieczności nie jest w stanie wywrzeć większego wrażenia.
-...Niestety, długo bardzo mieszkałem w Galedorze – ciągnął opowieść Daemar. – Odciąłem się od tego wszystkiego na długie lata. Porzuciłem marzenie pokonania Urioru i Ilimorien, kiedy okazało się ono zbyt śmiałe i pociągnęło za sobą ostatnich szlachetnych synów Dorgadu. Na wiele lat usunąłem się w cień. Straciłem bardzo wiele czasu właśnie wtedy, gdy miała zaświtać nadzieja na upragnione zwycięstwo... Teraz bardzo tego żałuję. Niestety nie tylko tego nie mogę już zmienić...
-Nikt z nas nie widzi przyszłości, Daemarze. Nie mogłeś wiedzieć, co nastąpi. Nie masz się o co obwiniać... – słowa Ortanosa były ciche, ale przynosiły niezwykłe ukojenie. – Nie czuj się też winny śmierci kaliaskich królów. Ludzie sami potrafią decydować o swym losie. Idąc za tobą taką decyzję podjęli...
-Wiem to. Sam nigdy nie patrzyłem na to inaczej – odparł spokojnie Daemar. – Dopóki jednak nie zostałem otwarcie obarczony winą za ich śmierć.
-Przez kogo?
-Jeżeli przy tym jesteśmy, pragnę wspomnieć o jeszcze jednej ważnej sprawie, którą chciałbym poruszyć na spotkaniu Rady...
-Cóż tym razem?
-Chodzi o sprawującego obecnie władzę w Kaliasie Dorgona. Obawiam się, że trzeba będzie wykluczyć go z naszego grona...
-Czy dobrze słyszałem? – mag szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. - Chcesz wykluczyć z Rady Dorgona? Wierzę, iż masz ku temu solidne podstawy...
-Obawiam się, iż Dorgon oszalał – Daemar zawiesił głos w oczekiwaniu na reakcję, która jednak nie nadeszła. – A miał w tym bez wątpienia swój udział pewien niezwykły artefakt, stworzony niegdyś przez Czarnoksiężnika. Niezwykle potężny i groźny – przerwał ponownie, jednak widząc zniecierpliwienie towarzysza kontynuował. – Otóż w czasach najcięższych walk z hordami z Ostiduru, postanowił użyć magicznego hełmu, zwanego Koroną Dreontara, by przejrzeć plany nieprzyjaciela. Pozwoliło to wojskom Kaliasu uzyskać przewagę i ocalić Dorgad, jednak sam Dorgon przypłacił to swoim szaleństwem...
Ortanos podszedł do okna i wlepił wzrok w zapadającą nad światem ciemność.
-Wiedziałem, że grobowiec Dreontara został odpieczętowany – zaczął ponuro. - Czułem to. Jednak nie wiedziałem po co. Nie przypuszczałem, że Dorgon będzie takim głupcem. Nie wiem, czy sam byłbym zdolny nad nią zapanować, ale on...? – westchnął z żalem. – Zniknięcie Orinina niezwykle mnie okaleczyło, przyjacielu. Cieszę się, że chociaż ty wciąż nie ustajesz w swojej walce... Czy wiesz, co teraz dzieje się z Koroną?
-Dorgon strzeże jej bardziej, niż własnej głowy... Niewiele brakowało, a wcale bym tu nie dotarł. Stał się przez nią znacznie potężniejszy...
-A co z Wolmurem? Też przebywał w Kaliasie, jeśli mnie pamięć nie zwodzi...
-Jest tam nadal. Ale jest pod silnym wpływem Dorgona. Boi się go, chociaż uważa, że ma jakąś kontrolę nad jego działaniami.
-Doprawdy? Dlaczego nie przybył z tobą?
-Wydaje mi się, że nie ma dość odwagi, by opuścić miasto – odparł nieco zakłopotany pytaniem Daemar. – Próbowałem go przekonać, ale nieskutecznie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale twierdził, że odwróci jego uwagę, bym mógł bezpiecznie odjechać...
-Czy również miał kontakt z Koroną?
-Nie sądzę...
Ortanos dłuższą chwilę milczał. Porządkował w myślach to, co do tej pory usłyszał, a co wprawiło go w bardzo ponury nastrój.
-Widzę – rzekł w końcu – że bardzo wiele złego dzieje się w Eltarze... Ciemne chmury gromadzą się nad światem, a ja jestem ślepy, niczym nowo narodzone kocię... Trzeba zacząć działać, Daemarze! Sprawą Dorgona zajmiemy się później. Teraz chodź ze mną...
Ruszyli krętymi schodami, aż dotarli do niezwykłej owalnej sali, o której niezwykłości decydowała materia tworząca podłogę. Nie sposób było odgadnąć, czym była, bowiem wyglądem przypominała drobny, wielobarwny proch, usypany w przedziwne wzory, jednakże zespolony w jedną, twardą jak skała płytę posadzki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że owe wzory przemieszczały się i zmieniały. Jasne i ciemne wstęgi znaków wiły się pod stopami, przepływały powoli pod gładką powierzchnią podłogi, niczym stada węży pod lodową taflą.
W komnacie pomimo braku okien było wyjątkowo zimno. Wrota zatrzasnęły się za plecami magów, odcinając jedyną drogę zewnętrznemu światłu latarń, jednak jej wnętrze pozostało jasne dzięki wypełniającej ją szaro-zielonej poświacie, której pochodzenia nawet Daemar nie był pewny.
-Zatem Eilorowie pragną spętać Malgadora mocą Caldarinu... – zaczął Ortanos odrywając uwagę towarzysza od wzorzystych wstęg wirujących w posadzce. – Zrozumieli, iż nie są w stanie go pokonać. Jednakże mówiłeś, że zwyciężyli jego śmiertelne ciało. Dlaczegóż więc pozostał w Wewnętrznym Kręgu? Niemożliwe, by był aż tak potężny, aby pozostać w tym świecie...
-Jeżeli sam nie jest w stanie tego dokonać, to niechybnie musiał znaleźć na to sposób. Jeżeli jakoś udało mu się związać swą duszę z innym pierwiastkiem świata, to odesłanie go do Zewnętrznych Kręgów może być wyjątkowo trudne... Być może dopiero Wielki Kres mógłby na to pozwolić.
-Moc pozwalająca mu przełamać prawa Taosu stawiałby go niemal na równi z samym Ontaorem! Wówczas siła Eilorów i Koliandu nie znaczyłaby dla niego zupełnie nic. Mimo to udało im się go schwytać, a i wierzą, że Koliand zdoła go powstrzymać, czyli wątpliwe, by sam tego dokonał.
-Albo też on im na to pozwolił... Pamiętaj Ortanosie, że Mroczny wielokrotnie już podstępem sięgał po swoje zdobycze. Być może celowo samotnie ruszył na Sormithiar wiedząc, że kiedy polegnie, zostanie uwolniona jego starożytna potęga. Znalazł sposób na związanie się z korzeniami świata, a następnie zrzucił okowy śmiertelności...
-Wszak na co by teraz czekał? Wątpię, by celowo odwlekał to, co jest sensem jego istnienia.
Ciemne wzory w podłodze przybrały kształt wielkiej rogatej istoty, do złudzenia przypominającej władcę Urioru, lecz po chwili rozpłynęły się z powrotem, poszarpane niczym nocne cienie.
-Jeśli jest, jak mówię – Daemar oderwał wzrok od posadzki – uwolniona potęga Mrocznego nie sięga tak daleko. Nie łamie granic Kręgów. Jest wielka, ale nawet teraz nie pozwala mu przezwyciężyć mocy wszystkich Eilorów. Potrzebna jest mu pomoc jego demonów i ich armii, by się oswobodzić i zgładzić Sormithiar... Jeśli to nastąpi, nastanie czas Derkarrandu... – zamilkł. Ciemne strumyki szaleńczo wirowały pod ich stopami przybierając najdziwniejsze formy, przywodzące na myśl czarne płomienie splątane w istnym tańcu śmierci. – Aby temu zapobiec nie wystarczy odnalezienie kamienia. Równie ważne będzie powstrzymanie Valcarhów i ich wojsk przed wtargnięciem na Nieśmiertelne Ziemie.
-A jakże chciałbyś tego dokonać, Daemarze? Jak chcesz przekonać śmiertelnych do wojny, która nie jest bezpośrednio w nich wymierzona? Gdzie znajdziesz sojuszników pośród tych upadłych rodów, które nie widzą nic poza czubkiem swego nosa?...
-Uwierz mi, Ortanosie, zdołam tego dokonać... – odparł nieco skrępowany mag. – Mam więcej wiary w ich siłę, a także znacznie więcej czasu przeżyłem wśród nich. Krasnoludy z Azaramu już wiedzą o nadchodzącej wojnie. Bez wahania staną do walki...
-Albo znowu zadowolą się okupem i nosa za bramę nie wytkną... Dobrze wiesz, o czym mówię.
-Wiem... - Daemar zacisnął zęby. – Mimo to gotów jestem za nich ręczyć...
-Gdyby miało to jakikolwiek sens... – rzucił Ortanos dość lekceważąco. – Ale wiedz, że jeśli zawiodą, nie będzie odwrotu. Czy przyjmiesz to wówczas na swe barki?
-Nie wiem, przyjacielu... – wyszeptał mag wbiwszy bezsilnie spojrzenie w falujące ciemne smugi. – Nie wiem, czy wtedy byłby jeszcze na to czas...
Posadzka sczerniała od rozprzestrzeniającego się w niej pyłu, w jakiś sposób próbującego odzwierciedlić ponure myśli starca. Czarna powłoka rozciągała się, rozrywała, kurczyła i rozszerzała, jak gdyby nie potrafiła ani na chwilę zastygnąć, czy chociaż spowolnić swego ruchu.
-Na razie mamy jeszcze trochę czasu... – rzekł w końcu Ortanos położywszy dłoń na ramieniu przyjaciela. – Teraz jednak musimy zadecydować, co dalej począć. Wróg nie śpi. Sam mówiłeś o trollach i nagorach zmierzających na południe. Trzeba się spieszyć!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Orgrim dnia Śro 13:41, 25 Paź 2006, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wulfgar
Klanowy Mędrzec



Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Midirhielm

PostWysłany: Wto 15:23, 24 Paź 2006 Powrót do góry

Czarne strumyki szaleńczo wirowały pod ich stopami przybierając najdziwniejsze formy, przywodzące na myśl czarne płomienie splątane w prawdziwym tańcu śmierci. – Aby temu zapobiec nie wystarczy odnalezienie kamienia. Równie ważne będzie powstrzymanie Valcarhów i ich wojsk przed wtargnięciem na Nieśmiertelne Ziemie.

Miód dla mych chorych uszu .Dla mego zbrukanego szaleństwem,i mordem umysłu .Jeszcze pare takich .Ale jeszzce z podobymi opisami i zdeczko więcej akcji .Podobał mi sie ten fragment .Mroczny ....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Orgrim
Mędrzec Imperium



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram

PostWysłany: Pią 14:32, 27 Paź 2006 Powrót do góry

Smile
dzięki

ta rozmowa jeszcze chwilę potrwa, ale jej znaczenie jest zasadnicze dla całej fabuły

Zamyka ona również rozdział 4 a zatem calutki rozdział macie na forum Smile
od piątego będzie się działo więcej. Obiecuje Very Happy

ponadto kończe poprawianie rozdziału 1 więc możliwe że za jakiś czas dam Wam poznać początek całej historii...
Oczywiście jeśli tylko będiecie mieli ochotę go przejechać. Nie chce burzyć chronologii zamieszczanych tekstów numerkami wcześniejszych fragmentów więc prawdopodobnie wrzucę go w całości (40 stron) w jednym temacie...

Zobaczymy kto przebrnie Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wulfgar
Klanowy Mędrzec



Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Midirhielm

PostWysłany: Pią 19:37, 27 Paź 2006 Powrót do góry

byle bylo dobrze napisane Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Thornvall
Mędrzec Imperium



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Północne Krainy

PostWysłany: Nie 22:43, 05 Lis 2006 Powrót do góry

Szkoda, ze nie miałem wcześniej czasu na zapoznanie się z tym kolejnym bardzo dobrym, choć krótkim fragmentem.

Jedyna uwaga jaka mi się nasuwa - nieźle wymyślona posadzka odczytująca myśli Very Happy na prawdę ciekawa komnata Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Orgrim
Mędrzec Imperium



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram

PostWysłany: Nie 23:55, 05 Lis 2006 Powrót do góry

się wie Very Happy
ale to dopiro początek jej oryginalności... :]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin