|
Autor |
Wiadomość |
Orgrim
Mędrzec Imperium
Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram
|
Wysłany:
Śro 10:36, 02 Sie 2006 |
![Powrót do góry Powrót do góry](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/icon_up.gif) |
* * *
Przenikliwy chłód wdarł się bez uprzedzenia pod przemoknięte poły skórzanego płaszcza i wywołał nieprzyjemne dreszcze na plecach starca. Zziębnięte dłonie silniej pociągnęły płaszcz próbując zmniejszyć uporczywe szczeliny. Daemar wyjrzał spod kaptura i zaczął rozglądać się za jakimś możliwie suchym miejscem, nadającym się do przenocowania. Cała okolica usiana była głazami, skałkami i szczelinami, toteż znalezienie jakiejś bezpiecznej jaskini, bądź groty, nie powinno sprawić większego problemu. Po kilku minutach bezowocnych poszukiwań rzuciło mu się w oczy ciepłe i migotliwe światło ogniska, tańczące za niewielkim zagajnikiem i przedzierające się do niego przez gąszcz gałęzi. Niewiele myśląc ruszył w jego kierunku. Chwilę później jego oczom ukazał się skromny obóz i ognisko, rozpalone pod dwiema opartymi o siebie skałami. Dawały całkiem niezłe schronienie przed deszczem i wiatrem, toteż nie było nic dziwnego w tym, że ktoś postanowił tam przenocować. Nieopodal siedziała nieruchomo niezwykle tęga postać, zwrócona plecami do Daemara. Mag ostrożnie zbliżył się do obozu, trzymając dla bezpieczeństwa dłoń na rękojeści miecza.
-Witaj ponownie, Daemarze... – usłyszał nagle ponure powitanie. Postać wciąż siedziała nieruchomo, zapatrzona w ogień, jednakże bez trudu rozpoznał jej niski, grzmiący głos.
-Widzę Thurgonie, że w Azaram zabawiłeś nie dłużej, niż ja. – odpowiedział czując się już znacznie pewniej. Krasnolud milczał. Siedział z posępną miną na drewnianym balu i beznamiętnie ćmił krótką żelazną fajkę. Obok leżał skórzany tobół podróżny, co poważnie zastanowiło maga. Wiedział, że Starsza Rasa nie lubuje się w podróżach - ani zbyt częstych, ani zbyt dalekich, a już na pewno nie w pojedynkę. Wyjątek od tej reguły stanowili Khazdowie – krasnoludzcy wygnańcy, odarci z honoru i skazani na tułaczkę, jako karę za swe czyny. Byli wyjęci spod prawa i nie podlegali żadnej władzy. Jedynym ich celem było zmazanie hańby ze swego imienia, poprzez śmierć w honorowej walce. Często stawali się najemnymi wojownikami, lub łowcami potworów i tułali się po świecie, póki nie znaleźli swej zguby i odkupienia. Thurgon jednak nie mógł być Khazdem. Daemar nie dostrzegał u niego Khazdowego Znamienia – tatuażu, jakim naznaczony zostawał każdy wygnany. Również poprzedniego wieczora nie został potraktowany pod bramą Azaramu jak Khazd. Z pewnością Thurgon nie mógł nim być. Daemar zeskoczył z konia i podszedł bliżej.
-Noc będzie dzisiaj zimna... Pozwolisz, bym ci potowarzyszył i ogrzał się przy twoim ognisku?
-Ogień nie jest moją własnością, magu. Jedyne co do mnie należy, to ten młot. Możesz bez obaw być dziś moim gościem...
Mag nie potrzebował więcej słów. Był mokry, zmarznięty i nielicho zmęczony, toteż szybko przywiązał Askora i zasiadł pod skałą. Wyciągnął nogi w kierunku ognia i dobył zza pazuchy fajkę, po czym zajął się jej nabijaniem. Thurgon wciąż siedział w bezruchu, zahipnotyzowany tańcem płomieni na drwach. Czoło miał zmarszczone i naznaczone troskami, a w oczach gniew bił się ze smutkiem. Z szerokiego nosa raz po raz dobywały się kłęby dymu fajkowego, łapczywie porywane przez podmuchy jesiennego wiatru.
-Nie często można spotkać samotnego krasnoluda w podróży... - przerwał milczenie Daemar, kiedy poczuł w swoim ciele nieco więcej ciepła. – Zwłaszcza, kiedy zbliża się zima.
Thurgon spojrzał na niego spokojnie, ale nic nie odrzekł.
-Cóż się stało, że opuściłeś swój dom, Thurgonie? – drążył dalej.
Tym razem krasnolud zareagował. Odjął fajkę od ust i jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
-Azaram nie jest już moim domem. – burknął ponuro. – Z resztą... Nie jest to rzecz warta słów.
-Dokąd zatem zmierzasz? Niebawem spadnie śnieg...
Krasnolud niedbale wzruszył ramionami. Najwidoczniej nie miał zamiaru kontynuować rozmowy. Daemar natomiast nie miał zamiaru się mu naprzykrzać. Wkrótce potem zmęczony mag owinął się kocem i usnął. Niestety nie zdołał pospać zbyt długo, gdyż ledwie minęła północ, jak zbudziło go głośne, warczące wołanie.
-Czy tyś jest Thurgon, syn Thurina? – krzyknął dosyć młody, niezbyt wysoki krasnolud idący w stronę obozowiska. Miał ogoloną głowę i krótko przystrzyżoną brodę, ufarbowaną niegdyś na jaskrawą czerwień. Na ramionach nosił niedźwiedzią skórę opadającą na plecy i spiętą pod szyją grubym łańcuchem, a na odsłoniętym torsie widniały liczne blizny. Na czole miał tatuaż, którego trójkątny kształt dobrze był znany mieszkańcom Eltaru. W pewnej odległości za nim szedł drugi, znacznie starszy krasnolud w żelaznym hełmie. Jego ramiona całe pokryte były bliznami od ognia. Wytatuowaną i ozdobioną licznymi kolczykami twarz wieńczył pokaźny nos, który nosił ślady tak wielu złamań, że zapewne sam właściciel nie mógł ich wszystkich spamiętać.
-Może jestem, a może nie jestem... – odparł spokojnie Thurgon nie wstając od ogniska. – Zależy, kto pyta, Khaździe, i po co mu to wiedzieć?...
-Poszukuję tego wygnańca, by wyzwać go na pojedynek. – wyszczerzył się młody krasnolud, pokazując znaczne braki w uzębieniu.
-A czymże ci zawinił, że jego śmierci szukasz? – padła już nieco mniej przyjazna odpowiedź.
-Nie ja jej szukam. Ja ją tylko przynoszę... – spoważniał Khazd i zatrzymał się kilka kroków od ogniska. Z jego twarzy można było wyczytać, iż odgadł już odpowiedź na swoje pytanie. – Staję przed tobą, synu Thurina, w imieniu Horna z Azaramu, wzgardzonego przez ciebie członka Starszej Rady i wzywam cię do walki...
-Odejdź precz, bo nie wiesz, co czynisz. – parsknął gniewnie Thurgon.
-Stawaj do walki i umrzyj z honorem! – krzyknął Khazd.
-Wynoś się, głupcze, jeśli nie chcesz ginąć na próżno! Horn nie należy już do Starszyzny, sam może stanąć przede mną!
-Nie drwij ze mnie synu Thurina! Sięgaj po broń, albo zginiesz jak tchórz! – poczerwieniał rozsierdzony krasnolud. – Śmierć jest moim przeznaczeniem. Nie lękam się jej. Ty zaś jesteś tchórzem niegodnym, by żyć! Jesteś wygnańcem, niezasługującym nawet na khazdowy los! Wstawaj natychmiast i podnoś broń, nim stracę resztki cierpliwości! – popluł się i dobył zza pleców miecz. Szerokie ostrze zadźwięczało i z sykiem przecięło powietrze.
-Nie podnoś na mnie żelaza, durniu! Schowaj to, nim będzie za późno! – ryknął gniewnie Thurgon podnosząc się z ziemi. Był niemal o głowę wyższy od młodego Khazda i bardziej barczysty. – Moją śmiercią nie odkupisz swych win, a jedynie staniesz się zabójcą na usługach Horna. Szukasz odkupienia, czy jeszcze większej hańby?...
Nagle szeroki miecz przeciął powietrze. Rozwścieczony krasnolud nie wytrzymał i natarł na Thurgona, rozcinając jego bok. Szybko wydobył miecz z rany i zaatakował ponownie, ale tym razem cios nie doszedł celu. Thurgon uchylił się i pochwycił ramię przeciwnika swoją potężną dłonią. Powalił go na ziemię z siłą, która bez wątpienia człowiekowi pogruchotałaby kości. Jednym ruchem wyrwał miecz z ręki i przebił nim bark Khazda, przygważdżając go do drewnianego bala. Krasnolud zacharczał wściekle niedowierzając temu, co się stało i spróbował zerwać się z ziemi, ale sparaliżowała go potężna fala bólu promieniująca od powiększającej się rany. Przez zaciśnięte zęby rzucił kilka przekleństw w języku Starszej Rasy, po czym zamilkł wpatrzony w przeciwnika. Thurgon stał nad nim i przez chwilę obserwował coraz szersze stróżki purpurowej krwi, spływające po piersi i boku ciężko dyszącego krasnoluda. Kiedy w końcu uniósł swój młot, rozległo się wołanie drugiego z przybyłych Khazdów.
-Oszczędź mi towarzysza, Thurinowy synu!
-A dlaczegóż miałbym to uczynić? – zdziwił się Thurgon. – Podniósł na mnie żelazo, gdy byłem nieuzbrojony. Nazwał mnie tchórzem i nie zrezygnował, kiedy dałem mu szansę odejść... Czym zasłużył na ocalenie?
-Pokonałeś go jego własnym mieczem, nie dobywając nawet swojej broni. Nie skazuj go na wieczną hańbę. Taka śmierć nie przywróci mu honoru.
-Jakie życie, taka śmierć. – odburknął Thurgon stojąc niewzruszenie nad unieruchomionym przeciwnikiem. – Niechybnie tak było mu pisane...
-Jest jeszcze młody. Zdąży znaleźć swe odkupienie, jeśli mu pozwolisz. – przekonywał stary Khazd.
-Krasnoludzka duma jest chorobą, która zabija was sprawniej, niż wrogie miecze. – wtrącił się zniesmaczony Daemar i podszedł do Thurgona. – Czy pośród Dzieci Khazadara zapomniano, czym jest litość, Thurgonie?
-Dzisiaj tak... – mruknął cicho krasnolud, ale jednak opuścił młot na ziemię. Spojrzał na grymas cierpienia wyrysowany pod nienawistnym wzrokiem leżącego Khazda, po czym chwycił rękojeść miecza i wyrwał go z rany. Młody krasnolud zaryczał i zacisnął zęby, próbując zatamować dłonią wartki strumień krwi. Thurgon przyjrzał się mieczowi, następnie cisnął nim w zarośla nieopodal. – Wynoście się. Obaj!... – rzucił pogardliwie do Khazdów i ciężko opadł na posłanie przy ognisku, przyciskając dłoń do krwawiącego boku....
* * *
----------------ZOBACZ WSZYSTKIE FRAGMENTY---------------- |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Orgrim dnia Czw 15:38, 03 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
![Zobacz profil autora Zobacz profil autora](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/lang_polish/icon_profile.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Thornvall
Mędrzec Imperium
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 624 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Północne Krainy
|
Wysłany:
Czw 15:10, 03 Sie 2006 |
![Powrót do góry Powrót do góry](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/icon_up.gif) |
Spodziewałem się po tytule jakiejś dokładnie opisanej sceny zamachu, czy też sceny pojedynku z wiadomym zakończeniem. Jednak nieco się rozczarowałem.. Niby byli tam nasłani zabójcy, ale jakoś to wszystko nie miało w sobie tego napięcia... Wiem, że trudno jest opisywać oś czego się nie przeżyło, ale najbardziej wydaje mi się tutaj nie trafiona druga część tytułu fragmentu. W końcu nikt nie zginął (chyba) a i nie wystąpił tu żaden prawdziwy skrytobójca, a jedynie nasłani siepacze... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
![Zobacz profil autora Zobacz profil autora](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/lang_polish/icon_profile.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/spacer.gif) |
Orgrim
Mędrzec Imperium
Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram
|
Wysłany:
Czw 15:36, 03 Sie 2006 |
![Powrót do góry Powrót do góry](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/icon_up.gif) |
niby tak, ale wydaje mi sie że jest tu trochę o honorze i obyczajach krasnoludów, zwłaszcza tych związanych z walką i odzyskaniem honoru... ale masz rację - zmienie podtytuł ![Wink](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
![Zobacz profil autora Zobacz profil autora](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/lang_polish/icon_profile.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/fiblack3d/images/spacer.gif) |
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|