|
|
|
|
Poll :: Jak wam się ten tekst podoba i czy chcielibyście by znalazł się on w wizytówce naszego klanu |
Bardzo mi się podoba i powinien się znaleźć na wizytówce klanowej |
|
100% |
[ 3 ] |
Jest fajny, ale za długi lub nie pasuje by go tam umieszczać. |
|
0% |
[ 0 ] |
Nie podoba mi się i wolałbym żeby go tam nie było. |
|
0% |
[ 0 ] |
Jest beznadziejny i o umieszczaniu go w kalnowej wizytówce nie ma nawet mowy! |
|
0% |
[ 0 ] |
O czym ty do mnie w ogóle rozmawiasz Wilhelmie?! Prędzej miecz własny połknę niż przeczytam choć jedno zdanie!:P |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 3 |
|
Autor |
Wiadomość |
Wilhelm
Mędrzec
Dołączył: 24 Paź 2006
Posty: 295 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Edinburgh
|
Wysłany:
Pon 3:34, 03 Gru 2007 |
|
I znów poczułem nieodpartą potrzebę złożenia kilku słów w zdania i kilku zdań w coś na kształt opowiadania
W pierwszym zamiarze miało to być coś w rodzaju intro naszego klanu, ale w trakcie pisania wymknęło się nieco z pod kontroli i niebezpiecznie rozrosło
Dlatego pozostawiam wam do oceny zarówno treść jak i przydatność pod wyżej wspomnianym kontem.
Wprowadzenie:
Zanim zaczniecie czytać chciałbym uprzedzić, że tekst ten posiada dość nietypową narrację. A mianowicie jest on pisany z punktu widzenia Ciebie drogi czytelniku (właśnie z myślą o intrze). Jednak nie jest napisany w pierwszej osobie, gdyż wtedy opowiada (mimo nazwy) historię osoby trzeciej a nie własną czytelnika. Nie jest pisany również w drugiej osobie jak wszystkie teksty znane wam z imperium, ponieważ choć spełniałyby wtedy swoją rolę to jednak jakoś mi się za bardzo ta forma nie podoba ;P
Dlatego wprowadziłem coś na kształt narratora ukrytego, w sposób taki by opowiadana historyjka mogła być odbierana jako wasza własna. Być może ma to nawet jakąś swoją fachową nazwę, ale ja biegły w tym nie jestem, więc jej nie znam;)
Czy mi sie to udało i na ile, oceńcie sami.
Każdy komentarz poza wypełnieniem ankiety mile widziany.
-------------------------------------------------------------------------
Ostatni wysiłek zbolałych ramion. Ostatni ostrożny krok rozdygotanych z wysiłku nóg. I wreszcie jest! Północna przełęcz. Ostatni bastion na długiej i najeżonej przeciwnościami drodze zdobyty. Chwila na złapanie oddechu i w końcu można stanąć pewniej na obu nogach i - cóż za wspaniałe uczucie - nie musieć trzymać się twardej lodowatej skały. Zmęczenie minie dopiero za chwilę, nogi przestaną się trząść za czas jakiś, ale to już nie ważne. Zupełnie bez znaczenia. Bo czymże zmęczenie, czymże głód ciała fizyczny, gdy dusza może się wreszcie słodyczą piękna delektować do woli.
Eckerlon! Szeroka co najmniej na trzy staje dolina zamknięta z trzech stron czarnymi szczytami Dachu Północy. Mieniąca się złotem i czerwienią wąskich wstążek źródeł Gambeli. No i oczywiście ona! Samotna i dumna, oparta o wschodnie zbocza spowitych niebiesko złotą poświatą zachodzącego słońca górskich szczytów. Wieża Calbionu. Żywa legenda minionych dziejów. Świadectwo wielkiej potęgi i haniebnych upadków. Pożądanie i przekleństwo królów oraz władców starego świata. Najstarsza, lecz nie pozostawiona na pastwę żarłocznego czasu, strażnica Północnych Krain.
- Prawda, że piękna? - Nieprzyjemne ukłucie strachu, jakie pojawia się zawsze w chwilach całkowitego zaskoczenia, nie zawiodło i tym razem.
- Kto tu?! - Ręka odruchowo poszukała rękojeści noża, a ciało zamarło w napiętym wyczekiwaniu.
- Gospodarze mości przybyszu, a któż by inny? - W lekkim tonie wypowiedzi wyczuwało się sporo rozbawienia - Stawiasz nogę na progu obcego domu, i dziwi cię obecność właścicieli?
Mięśnie powoli się rozluźniły, ale oczy i uszy wciąż próbowały odnaleźć źródło wielokrotnie odbijanego od skalnych ścian głosu. Na próżno. Słońce skryło się już za przeciwległymi szczytami, a oczy dopiero co oderwane od jasnego nieba na zachodzie, nie zdążyły jeszcze przyzwyczaić się do narastającego mroku.
- Czy witanie gości, kryjąc się za skałami, jest tu waszym zwyczajem mości gospodarzu? Pokażecie się wreszcie, czy dalej do kamieni mam gadać?
- Kryjąc się? - tym razem w głosie dało się wyczuć szczere zdziwienie - To, że kierujecie wzrok swój w niepotrzebną stronę, nie świadczy jeszcze o mym ukrywaniu. A przynajmniej takie miałem do tej pory mniemanie.
Tubalny głos nabrał jeszcze weselszego tonu niż dotychczas i czuć było wyraźnie, bo jeszcze nie widać, że jego właściciel bawi się przednio.
- Obróćcie się w prawo i spójrzcie nieco w górę, to może zmienicie swą opinię o przyjmowaniu gości w naszych progach.
I rzeczywiście, kilkanaście łokci dalej i kilkadziesiąt wyżej, na tle ciemnej skały, rysowała się niewyraźna sylwetka przykucniętej postaci.
- Tak, teraz lepiej. Widzieć cię przynajmniej mogę. Jednak nadal cień rysy twe skrywa i przyjrzeć się bliżej nie zdołam. A nie lubię nie wiedzieć, z kim dokładnie mam do czynienia.
Ciemna postać poruszyła się najpierw nieznacznie, potem wyprostowała, lecz o dziwo wciąż nie dorównywała choćby średniemu wzrostem człowiekowi. Bez specjalnej gracji, ale za to pewnie, to zsuwając się to zeskakując, pokonała krótką drogę w dół zbocza i stanęła tak blisko, że można było nawet zajrzeć jej w oczy. Mężczyzna w sile wieku i mocnej budowy, lecz przy tym nad wyraz skromnego wzrostu wsparł się niedbale na wielkim toporze i z dziwnie wesołym uśmieszkiem stał dłuższą chwilę zupełnie bez ruchu. Prawie na zero ogolona głowa i długa niemal do pasa broda, dopełniały dziwnego wyglądu tej zabawnej skądinąd osoby.
- Wulfgar! - rzucił wreszcie wesoło - Beczkołapem zwany. - I widząc wciąż nie niknące zdziwienie, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu dodał - Krasnolud we własnej osobie!
Po czym powszechnie znanym zwyczajem klepania po ramieniu - przy którym to geście niemal na palcach musiał stawać i śmiesznie wysoko rękę do góry podnosić - dał do zrozumienia, że wcale go taki obrót sprawy nie martwi ani nie złości.
- Widać, żeś jeszcze nie wiele w młodym swym życiu zobaczyć zdołał. Choć język masz pewny, a wręcz za całkiem niegrzeczny wśród co niektórych mogący uchodzić, to przecie widzę, że świat wciąż wielkim i obcym ci się wydaje.
- To prawda... Nie trzymam specjalnie języka na wodzy i nie rozważam słowa każdego pod kątem zdatności na salonowe dysputy. Zapewniam jednak, iż nie było moim zamiarem urazić cię wcale. Mam jedną zasadę i trzymam się jej dość mocno. Lepiej na gbura lub chama wyjść czasem, niż ze słowem na ustach równo ułożonym dać się łatwo pochlastać.
- Naprawdę podobasz mi się mój chłopcze. Lecz nawet ja, co na niczym bardziej polegać nie zwykłem niż mowa mego topora, potrafię przyznać, iż czasem giętkość języka więcej zdziałać może niźli nie jedno ostre żelazo. O czym ty również, prędzej czy później zapewne się przekonasz.
Mówiąc to jeszcze, za topór chwycił i zakręciwszy nim z taką łatwością jakby to kij był podróżny, a nie dorównujące mu niemal wzrostem ciężkie narzędzie zagłady, obrócił się i ruszył wąską ścieżyną w dół zbocza.
- Czas by coś przegryźć. Długą wspinaczkę masz wszak za sobą, więc mus żołądek jadła się dopomina.
- O głodzie ani nie myślę gdy cel mój na wyciągnięcie ręki zaledwie. Gdybyś tak zechciał mi drogę najkrótszą, zacny krasnoludzie, pokazać, to rad byłbym mogąc czym prędzej ruszyć dalej.
- Ha! Pewnie, że mógłbym. Lecz nie ma takiej potrzeby tymczasem. Wiem, że ci śpieszno i serce rwie się by stanąć u bram Jej już zaraz. Jednak drogi na kilka godzin co najmniej jeszcze zostało, a włóczenie się nocą po górach ani do łatwych ani do przyjemnych nie należy. Zatem odradzam i na ogrzanie zgrabiałych palców przy ogniu moim nalegam. A wczesnym rankiem, gdy tylko zmiennik mój się pojawi, na spotkanie mych braci razem wyruszym. Tak bowiem mamy zarówno w zwyczaju jak i w rozkazach czynić. Tymczasem winien mi jesteś swe imię wędrowcze i krótką chociażby o sobie opowieść. Ja ze swej strony niejedną ciekawą historię o naszej strażnicy przybliżyć ci mogę, a wierz mi, znam takie, których i za murami może ci nie być dane usłyszeć.
Nie było więc wyjścia by z uprzejmości, co prawda lekkim nakazem jowialnego krasnoluda podpartej, nie skorzystać. I choć noc zapowiadała się długa w istocie rzeczy taką nie była. Po części dzięki barwnym i wielce ciekawym historiom małego strażnika, po części zmęczeniu, zwłaszcza ostatnim etapem długiej wędrówki, jak również antałkowi wybornego, najlepszego w tej części świata, jak się zarzekał sam jego właściciel, pitnego miodu...
* * *
Brzask już zupełnie ustąpił miejsca światłu mroźnego poranka, gdy u bram Wieży Północy stanęły dwie szczelnie opatulone postaci. Gdy jedna, zdecydowanie niższa, za to wyraźnie pewniejsza siebie, ciężką antabą poczęła oznajmiać swoje przybycie, druga w skupieniu oddała się lekturze wyrytego wprost w nagim kamieniu, poważnie nadgryzionego już zębem czasu, lecz nadal czytelnego napisu nad bramą...
Jeśli chciałbyś dołączyć do powierników pradawnej potęgi, do ludzi na straży mądrości i honoru stojących, do bractwa strażników do końca sprawie oddanych i dumnego ze swej historii i własnych dokonań, zgłoś się do Mistrza Dragnara i przedstaw swą prośbę stosownie.
Zważ jednak wędrowcze, nim do bram onych zapukasz, iż nasze tradycje, przyjaźnie i prawa, głęboko w duszach i sercach nosimy. Więc jeśli je na szwank lub pohańbienie z głupoty własnej bądź dla niecnych zamiarów wystawić zamierzasz, lub choćby tylko lojalność i uczciwość sercu Twemu są obce, poniechaj wysiłku próżnego i klanu poszukaj sobie innego. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wilhelm dnia Sob 1:58, 22 Mar 2008, w całości zmieniany 7 razy
|
|
|
|
|
|
Dragnar Firestorm
Mędrzec
Dołączył: 14 Wrz 2006
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Piekary
|
Wysłany:
Pon 10:23, 03 Gru 2007 |
|
Mnie się podobało Tylko gdzie jest o Thornvallu, Orgrimie, Tobie, mnie i reszcie starej ekipy Oczywiście żartuję, i jestem z Ciebie dumny Wil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wulfgar
Klanowy Mędrzec
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 453 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Midirhielm
|
Wysłany:
Pon 16:05, 03 Gru 2007 |
|
- Krasnolud we własnej osobie!
He he he Naprawdę dobre ... 5+ ci bym postawił
A tak to może na ten nas sławny miód wyjdziemy do oberży
W sumie to nawet fajnie by można tak historyję klanu opisać naprawdę pod wrażeniem |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wilhelm
Mędrzec
Dołączył: 24 Paź 2006
Posty: 295 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Edinburgh
|
Wysłany:
Pon 19:24, 03 Gru 2007 |
|
Miałem nadzieję, że przynajmniej Tobie Wulf powinno sie spodobać Sorki, że tak bez pytania o zgodę, ale to miała być niespodzianka
A Tym masz rację Dragnarze, że coś o pozostałych zwłaszcza tak wielce zasłużonych dla klanu (mnie tu oczywiście nie uwzględniam , przynajmniej na razie ) być powinno. Tekst ten jest jednak odrobinę za krótki by wszystkich ich tu zmieścić. Ale kolejny pomysł przyszedł mi do głowy - w sumie to Wulf go podpowiedział - by coś w rodzaju klanowej kroniki założyć. Albo przynajmniej zbioru klanowych historii, tych przez Wulfgara choćby "wspomnianych" Tyle, że przydałby się nam jakiś kronikarz z prawdziwego zdarzenia i kilku skrybów mu do pomocy, bo ja sam temu zadaniu niestety nie sprostam:) Od czasu do czasu na pewno coś wrzucę ale to kropla w morzu potrzeb
No cóż, kalnowiczów nam przybywa może się jakiś kronikarz hobbysta przytrafi |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wulfgar
Klanowy Mędrzec
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 453 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Midirhielm
|
Wysłany:
Nie 21:08, 09 Gru 2007 |
|
hmm trzeba posłańca rozesłac w klanie czy ktoś z grupki był by zainteresowany posadą kronikarza ... to ostatecznośc jeśli nie złapiecie jakiejś wybranej osoby |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|