FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 10. A WIĘC RAZEM... CZYLI CZEMU MAG Z KRASNOLUDEM?? Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Orgrim
Mędrzec Imperium



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Azaram

PostWysłany: Śro 10:37, 02 Sie 2006 Powrót do góry

* * *
Thurgon z wysiłkiem podniósł powieki. Najpierw jedną, po chwili drugą. Słońce musiało wzejść już dość dawno, ale zasnute ciemnymi chmurami niebo poważnie utrudniało orientację. Mimo to blade światło dnia drażniło zaspane oczy. Był słaby a jego bok trawił palący ból. Nie pamiętał, co się działo minionej nocy, po odejściu Khazdów. Musiał być raniony bardziej, niż mu się początkowo zdawało.
Powoli podniósł się z posłania. Usiadł i z niekłamanym zdziwieniem odkrył, iż został opatrzony. Nieopodal dopalało się ognisko, nad którym wisiał mały kociołek z resztką aromatycznego wywaru.
-Na Taendorze trudno o zioła... – rozległ się przyjazny głos Daemara, którego dostrzegł dopiero po dłuższej chwili, gdy wyłonił się zza obrośniętej mchem skały i ruszył w jego kierunku. – To jałowa ziemia i próżno na niej szukać omethionu, denfusu, czy nalathionu.
-Ale czarcikrzewu braknąć nie powinno... – odburknął krasnolud ostrożnie podnosząc się z ziemi.
-Czarcikrzew jest trucizną, której stosowania ja się nie podejmuję. To wasze sekrety, Thurgonie, tymczasem ten opatrunek sporządziłem według tradycyjnego przepisu, którego nie obawiam się używać.
Krasnolud doczłapał do swojego tobołka i postękując boleśnie wygrzebał ze środka antałek miodu pitnego. Pociągnął kilka głębokich łyków, po czym zamyślił się srogo. Stał tak dłuższą chwilę zapatrzony w szczyty Tar Belianu kryjące się wśród chmur i zdawał się analizować jakąś niezwykle ważną kwestię. W końcu wziął kolejny łyk miodu i rzekł.
- Powiedz mi, Daemarze, dokąd ciebie twój los prowadzi? – zaczął dość niepewnie. – Czy znasz cel swojej drogi, w której już drugi raz się spotkaliśmy?
- Owszem... – odparł mag ostrożnie. – Znam cel, który chcę osiągnąć, jednak droga do niego wiodąca nie jest możliwa do przewidzenia. A skąd twoje pytanie, przyjacielu?
- Teraz ja jestem twoim dłużnikiem. – rzekł krasnolud po chwili. – Z woli Khazadara będę ci towarzyszył, póki nie spłacę długu.
- Daj spokój Thurgonie. Jesteśmy kwita. – uciął krótko Daemar. Zaczynał rozumieć o co chodziło Thurgonowi w poprzednim pytaniu, ale nie za bardzo mu się to podobało. – Jak mniemam, nie zamierzasz wracać do Azaram, choć przydałaby ci się opieka... Popraw mnie, jeśli się mylę. Mogę jednak zawieźć cię do Dore, albo Amboru. Tam będziesz mógł wydobrzeć. Ja muszę jechać do Kolen Sirnu, ale mogę nadłożyć drogi i odwiedzić dawno nie widziane strony.
-Opatrzyłeś mnie, dzięki czemu wciąż mam siły się ruszać. Uratowałeś mi życie, a to jest dług krwi, Daemarze. Tych spraw nie pozostawia się niedokończonych. – nie ustępował krasnolud. – Nie zamierzam utrudniać ci wyprawy, jakąkolwiek by ona nie była. Będę ci jednak towarzyszył, póki długu nie spłacę. Tak nakazuje honor.
-Cóż... – zasępił się Daemar. – Widzę, że ty swoją decyzję już podjąłeś, Thurgonie. Pozwól jednak, że i ja swoją podejmę. W tej wyprawie wolę być sam. Przejedziemy przez ziemie erimów i zatrzymamy się w Dore. Tam zadecydujemy, co dalej, a nasze drogi się rozejdą i każdy się uda w swoja stronę...
Thurgon nic nie odpowiedział, a jedynie zmarszczył brwi. Pociągnął kilka kolejnych łyków miodu, po czym sięgnął po swój młot. Potężne stalowe narzędzie zdawało się w mocarnych rękach krasnoluda ważyć mniej, niż kufel piwa, pomimo iż człowiek mógłby w ogóle nie być w stanie nim władać. Obracał nim w dłoniach lekko i wprawnie, dokładnie oglądając bogato rzeźbioną głowicę. Przesunął palcami po wyżłobionych w niej runicznych znakach i rzekł bez podnoszenia wzroku.
-Przeznaczeniem każdego z nas jest walka, Daemarze. Jest wpleciona w życie wszystkich synów Khazadara. Przynosi im chwałę i oczyszcza z przewin. Jest tak honorowa, jak honorowym jest sam wojownik. Stanowi jego odbicie. – zamilkł i skierował wzrok na maga. Jego spojrzenie było harde, ale zarazem wyjątkowo łagodne. – Dług krwi to rzecz honoru. Niespłacenie go jest godne pogardy i potępienia. Jest hańbą... Nie odbieraj mi tego, Daemarze. Zbyt wiele już straciłem.
Mag z kamienną miną usiadł obok ogniska, nad którym bulgotał kociołek, nabił fajkę i zapalił. Był poważnie skonfundowany takim obrotem sprawy, ale dokładnie rozważał słowa krasnoluda. Milczenie trwało dosyć długo, aż w końcu Daemar odjął fajkę od ust i rzekł.
-W porządku... – zaczął. – Niech tak będzie. Możesz mi towarzyszyć, Thurgonie, póki nie uznasz długu za spłacony. Jednakże pod jednym warunkiem... – ledwie zauważalny uśmieszek przemknął po twarzy starca. – Opowiesz mi, cóż takiego stało się w Azaram, że dane nam było znów się spotkać...



-------------------------- ZOBACZ WSZYSTKIE FRAGMENTY -------------------------------


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin